Nawigacja

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Losowa Fotka

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Magda
29-06-2021 19:23
Hej. Jutro (30.06.2021) od godz. 17 działamy w Harcówce przy remoncie pomieszczeń klubowych. Jeżeli ktoś może pomóc to zapraszamy, każdy się przyda, obowiązuje strój roboczy

Dzedzej
21-07-2019 11:59
Nowe drogi w okolicy Lubawki https://czadrow24.
..nnogorskim

Dzedzej
17-06-2019 15:20
Dodane nowości do topo Skalnych Bram z Karkonoszy

Dzedzej
07-06-2019 17:48
w topo Nowej Ziemi 19 nowych dróg - polecam

Chudy
04-06-2019 11:42
Info w sprawie koncertu dla Małego na forum

Dzedzej
26-03-2019 18:54
Aktualizacja w topo Diablak i Ambona w Kaczawskich

Paras
14-01-2019 12:19
Ściana w Jaworzynie Śl.- post na forum

KrzysiekLachniuk
24-10-2018 10:42
Następnie odkucie tynków do cegły na wysokości 1.50 albo i wyżej ( impregnacja cegły itd.). Kolejny krok to odświeżenie lokalu i prace malarskie.

KrzysiekLachniuk
24-10-2018 10:41
Pierwszym etapem jest ogarnięcie lokalu ze starych gratów co nastąpi już w tym tygodniu. Kolejny etap to instalacja nowego pieca z podajnikiem węgla aby lokal był opalany w trybie ciągłym.

KrzysiekLachniuk
24-10-2018 10:40
Informacyjnie: Po ostatnim spotkaniu w niezbyt licznym gronie ustaliliśmy że podejmiemy próbę reanimacji lokalu klubowego i przywrócenia go do stanu używalności.

Członek PZA

Wspierają nas


facebook

Wyprawa na Gross Glockner 3798m n.p.m.

W pięknym miesiącu sierpniu roku 2003 podjęliśmy wyzwanie w celu realizacji marzeń oraz walki z naturą!

Wyruszyliśmy 7 sierpnia z Wałbrzycha i po burzliwym pokonaniu Czech dotarliśmy do pierwszego ciekawego miejsca w Austrii. Piękne wywierzysko w Goling zachwyciło nas wielkością i obudziło porannym prysznicem. Po odbyciu małej , ale krzepiącej drzemki na parkingu wyruszyliśmy do oddalonego o 20 km Abtenau - okolicy wypraw speleologicznych Wałbrzyskiego Klubu Górskiego i Jaskiniowego. Nie opodal, w Scheffau, znajduje się naturalny kanion, którego poziom wody zmienia się nawet do 40 metrów. Kolejny etap podróży to dotarcie do Kals - bazy wyjściowej na szczyt Gross Glockner. W drodze zwiedziliśmy jedną z największych jaskiń lodowych w Austrii („Świat Lodowy” w Werfen), której forma tak bardzo różni się od jaskiń krasowych. Następnie znaleźliśmy się w Wysokich Taurach ,przez które prowadzi wysokogórska trasa Hohen Alpen Strasse. Wśród zapierających dech w piersiach widoków szczytów alpejskich kontynuowaliśmy podróż do Kals, a potem do schroniska Lucknerhaus (1918m npm). Wjazd na teren parku wynosi 7 Euro. Po jednodniowej aklimatyzacji dnia 10 sierpnia rozpoczęliśmy nasze wyzwanie. Pierwsze podejście do Lucknerhutte na wysokość 2241m npm było całkiem przyjemne chociaż troszke męczące. Następnie pokonaliśmy wysokość 2802m npm, gdzie znajdowało się schronisko Studlhutte, podejście na tą wysokość sprawiło nam nieco więcej trudności, głównie przez zbyt ciężkie plecaki (pot lał się z nas jak woda z topniejącego z zawrotną prędkością lodowca) już na tej wysokości można było oglądać piękne widoki zielonych dolin alpejskich oraz zapierające dech w piersiach ośnieżone szczyty trzy tysięczników.

Kolejnym etapem naszej wyprawy było wejście na lodowiec i osiągnięcie wysokości 3454m npm, gdzie znajdowało się już ostatnie schronisko w drodze na szczyt a mianowicie schronisko Johann Hutte, ale o tym za chwilę. Z chwilą gdy postawiliśmy stopy na lodowcu i ujrzeliśmy jego wielkość zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę jesteśmy bezsilni wobec potęgi przyrody, która nas wtedy otaczała, ale dalej ostro podążaliśmy na przód chociaż w oczach Anetki widziałem zarówno przerażenie jak i ogromne podniecenie (przyznam się, że i ja byłem bardzo pooodniecony). W trakcie pokonywania lodowca musieliśmy bardzo uważać na szczeliny, które nie zawsze były widoczne ale właśnie to dodawało pikanterii. Zmierzając do schroniska po lodzie, a następnie pokonując proste drogi wspinaczkowe (w skałach) co jakiś czas przystawaliśmy i wzrok kierowaliśmy w stronę szczytu. Ponadto widząc zespoły stojące na szczycie, nie mogliśmy się doczekać kiedy my będziemy się cieszyć ze zwycięstwa (chociaż zdawaliśmy sobie sprawę z możliwości niepowodzenia). Dotarliśmy do wyżej wspomnianego schroniska, gdzie spędziliśmy noc (nocleg 16 Euro, a dla posiadaczy legitymacji PZA 11 Euro), po zakwaterowaniu się w 14 osobowym pokoju wraz z Niemcami, Czechami, Włochami oraz naszym rodakiem z Polski Januszem, z którym kontynuowaliśmy naszą dalszą wyprawę. Ceny w schronisku są dosyć wysokie dlatego nie warto się tam stołować (dla przykładu herbata kosztuje 5 Euro, kubek zimnej wody 1.5 Euro). Zachwyceni widokami i cudownym zachodem słońca w końcu zgłodnieliśmy i podczas zabierania się za przygotowanie jakiegoś korytka pojawił się problem „k...a gdzie jest jedzenie”, oczywiście zawiniłem i zapomniałem prowiantu, ale Anetka nas uratowała. Wynalazła w swoim plecaku 1 czekoladę i 2zupki chińskie-całkiem nieźle, dobrze, że jest jeszcze śnieg i łaska Janusza. Po skonsumowaniu tego co mieliśmy położyliśmy się spać i nastawiliśmy zegarek na godz. 5 rano, podekscytowani nie zmrużyliśmy oka ani na moment.
Wschód słońca w górach jest równie piękny jak zachód, ale dość tych sentymentów. W stronę wierzchołka wyruszyliśmy ok. 5.30 oczywiście głodni, ale kto tam myślał o jedzeniu gdy góra czeka. Związani liną cała nasza 3 podążała na szczyt, tempo mieliśmy naprawdę dobre. Do dolnej stacji (tak nazywa się miejsce gdzie schodzi się z lodu a wchodzi się ekspozycje skaliste), nie mieliśmy żadnych problemów, zaczęły się one dopiero przy górnej stacji. Bo właśnie wtedy zaczęły się tworzyć korki stwarzane przez wchodzących na szczyt (z powrotem było jeszcze gorzej). Ale wolniutko docieraliśmy do naszego celu, najpierw trawers małego Glocknera, nie sprawiał większych problemów z wyjątkiem dużej ilości ludzi . Następnie pokonanie małej przełączki zwanej Skalnym Słoniem (szerokość ok. 0.50m), gdzie trzeba bardzo uważać ponieważ po obu jej stronach kilkaset metrów otchłani. Jeszcze tylko mała wspinaczka (3 stopień trudności) i jesteśmy na samym szczycie, zmęczeni ale tak bardzo szczęśliwi i dumni z siebie. Na wierzchołku mała sesja zdjęciowa, mały odpoczynek, parę łyków wody i zabieramy się do powrotu. Zejście do auta zajęło nam 5h, było one naprawdę męczące, ale spokojne. Po przybyciu do naszego miejsca biwakowania w końcu mogliśmy się porządnie najeść i odpocząć.

Kończąc te marudzenie chcę powiedzieć, że wyjazd był naprawdę udany, bo opiewał w wiele atrakcji i radości, a Góry dla człowieka który je kocha są właśnie takim miejscem, gdzie można naprawdę być blisko przyrody. Czy pokonaliśmy naturę? Oczywiście przezwyciężyliśmy własne słabości, a serca przepełniliśmy siłą!

Skład wyprawy:
Aneta Sterna
Bartosz Sierota -WKGiJ
Janusz Haliński
Bartosz Sierota

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Wygenerowano w sekund: 0.06
9,670,103 unikalne wizyty