Nawigacja

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Losowa Fotka

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Magda
29-06-2021 19:23
Hej. Jutro (30.06.2021) od godz. 17 działamy w Harcówce przy remoncie pomieszczeń klubowych. Jeżeli ktoś może pomóc to zapraszamy, każdy się przyda, obowiązuje strój roboczy

Dzedzej
21-07-2019 11:59
Nowe drogi w okolicy Lubawki https://czadrow24.
..nnogorskim

Dzedzej
17-06-2019 15:20
Dodane nowości do topo Skalnych Bram z Karkonoszy

Dzedzej
07-06-2019 17:48
w topo Nowej Ziemi 19 nowych dróg - polecam

Chudy
04-06-2019 11:42
Info w sprawie koncertu dla Małego na forum

Dzedzej
26-03-2019 18:54
Aktualizacja w topo Diablak i Ambona w Kaczawskich

Paras
14-01-2019 12:19
Ściana w Jaworzynie Śl.- post na forum

KrzysiekLachniuk
24-10-2018 10:42
Następnie odkucie tynków do cegły na wysokości 1.50 albo i wyżej ( impregnacja cegły itd.). Kolejny krok to odświeżenie lokalu i prace malarskie.

KrzysiekLachniuk
24-10-2018 10:41
Pierwszym etapem jest ogarnięcie lokalu ze starych gratów co nastąpi już w tym tygodniu. Kolejny etap to instalacja nowego pieca z podajnikiem węgla aby lokal był opalany w trybie ciągłym.

KrzysiekLachniuk
24-10-2018 10:40
Informacyjnie: Po ostatnim spotkaniu w niezbyt licznym gronie ustaliliśmy że podejmiemy próbę reanimacji lokalu klubowego i przywrócenia go do stanu używalności.

Członek PZA

Wspierają nas


facebook

Nasza Kapadocja -zapiski z podróży.

Nasza Kapadocja -zapiski z podróży.


Dzień 1.
Granicę (Svilengrad Kapikule) przejechaliśmy na gapę. Po wykupieniu wizy (10 $) usiedliśmy w poczekalni dworcowej w oczekiwaniu na poranny pociąg (7.20) do Istambułu. Bilet na pociąg, którym przyjechaliśmy do Kapikule kosztuje 10 $ zaś na osobowy tylko 4 $. W godzinach popołudniowych dojechaliśmy do Istambułu. Zaczęliśmy szukać w hotelach wolnych pokoi. Trafiliśmy do hotelu, w którym cena za pokój wynosił 3,5 $ od osoby. Postanowiliśmy jednak pójść do schroniska młodzieżowego polecanego przez przewodniki jako miejsce taniego noclegu. Okazało się, ze w schronisku cena za dormitorium wynosi 6 $. Gdy wróciliśmy do ostatniego przez nas odwiedzonego hotelu cena od osoby wynosiła już 3 $, więc mamy gdzie spać. W pokojach znajdują się schowki na bagaże, ale trzeba mieć własną kłódkę. Prysznic i toaleta w korytarzu. Generalnie czysto i schludnie. Plusem jest restauracja na dole z tradycyjną kuchnią turecką. Myślę, ze mogę z czystym sumieniem polecić każdemu turyście szukającemu noclegu w Istambule hostel Gezginci. Od wyjścia z dworca Sirkeci w lewo schodami w górę. Po zadomowieniu się w hotelu poszliśmy zwiedzać miasto. Popłynęliśmy w rejs dookoła Bosforu (3 $/os.) Nocą zaś poszliśmy do Błękitnego Meczetu. Jak urzeczeni chłonęliśmy wszystko co działo się w środku. Wydawało się nam, że moglibyśmy spędzać całe godziny w środku. Uwaga, chcąc zwiedzać jakikolwiek meczet należy założyć długie spodnie i mieć zakryte ramiona, kobiety dodatkowo włosy.

Romantyczne zakątki tureckich miasteczek
Dzień 2.
Rano poszliśmy obejrzeć pałac Tokapi i Hagia Sophię. Bilet wstępu 5 $. Za drogo jak dla nas. Zwiedziliśmy Wielki Bazar i Bazar Przypraw. Wybór wszelkich dóbr i przypraw. Ceny kosmiczne, ale można się targować (trzeba!). Przeszliśmy most Galata, aby móc zobaczyć dzielnice oddalone od centrum. Zauroczyły nas wąskie uliczki z zaniedbanymi kamienicami, z zakładami rzemieślniczymi, herbaciarniami i gromadkami rozwrzeszczanych dzieciaków. Wieczorem przeprawiliśmy się do azjatyckiej części Istambułu na dworzec kolejowy Haydar Pasza. Chcieliśmy kupić bilety do Kayseri. Udało się to tylko dwóm osobom z naszej grupy. Dla reszty biletów zabrakło. Byliśmy w kropce. Postanowiliśmy wsiąść razem do pociągu i w przypadku kontroli albo udawać głupka albo dać konduktorowi w łapę. Z problemu wybawił nas Turek, mieszkający w Kayseri. Dzięki jego pośrednictwu kierownik pociągu pozwolił nam wsiąść do pociągu. Zajęliśmy wagon, w którym przewożono przesyłki konduktorskie. W środku było brudno, duszno, miejsca siedzące na podłodze, ale my cieszyliśmy się, że jedziemy (bilet 4 $). Razem z nami jechali Kurdowie, którzy pracowali w Istambule. Nasza obecność wzbudzała ich ciekawość, szczególnie dziewczyny. Kurdowie na rozłożonej przez nas mapie pokazywali nam miejscowości skąd pochodzą. Wykonywali gesty, które miały nam uświadomić co Turcy wyprawiają z nimi w Kurdystanie. My, bojąc się prowokacji, nie drążyliśmy tego tematu szczególnie, gdy w następnym wagonie patrol wojskowy dokonał rewizji.

Dzień 3.
Popołudniu dojechaliśmy do Kayseri. Zrzuciliśmy plecaki pod dworcem i postanowiliśmy poczekać na chłopaków, którzy poszli do miasta, aby sprawdzić godziny odjazdów autobusów i dolmusów. W czasie, gdy na nich czekaliśmy zostaliśmy zaproszeni prze miejscowych kolejarzy na herbatę. Herbata po turecku to raj dla podniebienia. Turcy, dla których byliśmy specjalnymi gośćmi przynieśli nam kolację (placki chlebowe, zapiekane z serem i papryką na ostro) oraz rakki, wódkę, którą zabiela się wodą, aby, jak twierdzili, Allach nie widział, że piją alkohol. Wieczorem poznany przez nas taksówkarz oprowadził nas po mieście...

Dzień 4.
Po skromnym śniadaniu poszliśmy zrobić zakupy do miejscowego supermarketu. Potem z dworca autobusowego za 2 DM od osoby dojechaliśmy dolmusem w okolice Kayakevi u podnóża wygasłego wulkanu Erciyes (3916 m n.p.m.). Po rozbiciu obozu na wysokości około 2600m n.p.m. część z nas poszła na rekonesans w góry. Jeden z nas spotkał Turków, którzy również chcieli wejść na szczyt. Dzięki nim dowiedzieliśmy się, że będziemy musieli przejść przez lodowiec oraz obejść tzw. diabelskie skały, które zagradzają drogę na szczyt. Sam szczyt okazał się być 3 metrową skałą. Tak więc bez specjalistycznego sprzętu do wspinaczki nie mieliśmy co marzyć o zdobyciu góry. Zdecydowaliśmy się na jedno wejście oczywiście w miarę naszych możliwości.

Dzień 5.
O godzinie 5 rano pobudka. Po śniadaniu i zabezpieczeniu obozu wyruszyliśmy na podbój Erciyesu. Było ciężko, bardzo ciężko. Lawiny kamieni usuwające się spod stóp, podejścia pod górę potrafiły dać się we znaki. Około 14 byliśmy pod szczytem. Nikt z nas nie podjął próby obejścia owych diabelskich skał, aby wejść praktycznie na szczyt. Muszę się przyznać, że czułem wtedy pewien niedosyt, ale nie odważyłbym się na samotne wejście bez asekuracji po tak niepewnym (erozja) terenie. Zadowoliliśmy się 3800 m n.p.m. Na dole byliśmy o 16.00. po posiłku położyliśmy się spać

Dzień 6.
Obudziłem się ok. 11. Wszyscy byli już na nogach. Po porannej toalecie spakowaliśmy się i zeszliśmy do stacji wyciągu narciarskiego koło Kayakevi. Stamtąd wróciliśmy do Kayseri dolmusem za nieco ponad 0,5 $. Po zrobieniu zakupów siedzieliśmy w parku przy meczecie słuchając jak muzein wzywa wiernych na wieczorna modlitwę. Potem poszliśmy na dworzec kolejowy, aby kupić bilet do Nigde. Odjazd o 2.00. Autobus, wliczony w cenę biletu, sprzed dworca zawiózł nas na drugą stację kolejową.

Dzień 7.
Dojechaliśmy do Nigde o 5.30. na dworcu przedrzemaliśmy do 8.00. Następnie autobusem za 1,5 $ dojechaliśmy do Demirkazik graniczącego z parkiem narodowym Ala Daglarii. Niestety kierowca przejechał nasz przystanek i zawiózł nas do Çamardi. W ramach przeprosin zaprosił nas na herbatę do znajomego aptekarza. W drodze powrotnej zostaliśmy wysadzeni w Demirkazik. Ruszyliśmy w góry. W pierwszej napotkanej jaskini zjedliśmy posiłek. Wzbudziliśmy zainteresowanie miejscowych pasterzy, szczególnie Mustafy, który chciał wymienić się ze mną na noże. W końcu dałem mu swój scyzoryk do owoców, a on mi dał swój kozik. Stary pasterz, przypuszczalnie dziadek Mustafy, za paczkę aspiryny pokazał nam właściwy szlak. Przejście doliną to była niezła harówka. Dobrze, że wysiłek wynagradzały wspaniałe widoki. Po przejściu doliny znaleźliśmy odpowiednie miejsce na rozbicie namiotów. Mistyczny zachód słońca.

Dzień 8.
Rano chłopaki poszli wspinać się na okoliczne szczyty, a ja z dziewczynami zdecydowałem się dojść do górskiego jeziorka. Wyszliśmy w najgorszy upał. Po 2,5 godzinie marszu doszliśmy do celu. Kąpiel w lodowatej wodzie była bardzo orzeźwiająca. Wieczorem wróciliśmy do obozu. Przed snem zrobiliśmy kilka skałek.

Dzień 9.
Odpoczynek po dwóch dniach wspinaczki. Uciekliśmy przed upałem do doliny. Po południu przeszliśmy do drugiej doliny. Po drodze znaleźliśmy ślady obecności wilków - kozie zwłoki.

Dzień 10.
Rano, po noclegu w korycie Turecki Qń Wodnywyschłej rzeki, zeszliśmy do wioski, aby uzupełnić zapasy. Znaleźliśmy dwa skromnie wyposażone sklepy. Sprzedawców w obu sklepach cechowała daleko posunięta uczciwość i uczynność. Gdy nie udało mi się kupić drobno zmielonego bulguru sklepikarz zaprosił mnie do swego domu, w którym w otoczeniu całej rodziny, poczęstowawszy mnie wyśmienitą lemoniadą próbował sprzedać mi bulgur ze swoich zapasów. Próbowano nam również sprzedać dywany. Za dywanik o rozmiarach 0,5 m2 żądano 15 $. Po krótkim czasie cena spadła do 7 $. Idąc w góry pomyśleliśmy, że gdybyśmy się potargowali moglibyśmy go kupić za 2-3 $. Popołudniu wróciliśmy do doliny. Wieczorem odwiedził nas strażnik parku narodowego i zażądał od nas 1,5 $ za nocleg. Próbowaliśmy go spławić, ale okazał się wytrwały. Nie mieliśmy innego wyjścia, zapłaciliśmy. Po odejściu strażnika rozpaliliśmy ognisko z krowich placków. Udało nam się zagotować nawet 2 czajniki wody.

Dzień 11.
Rano zeszliśmy znowu do wioski by znaleźć jakikolwiek transport do Nigde. Siedząc pod ośrodkiem wypoczynkowym w Demirkazik zobaczyliśmy jak autobus wjeżdżający do wioski. We wiosce wysadził pasażerów i zawrócił nie zatrzymując się przy nas. Zrezygnowani postanowiliśmy dojść 4 km do głównej drogi. Gdy weszliśmy do wioski okazało się, że autobus stoi w środku wsi, a kierowca poszedł do domu na obiad. O 14.00 wyjechaliśmy do Nigde (bilet 1,5 $). Po drodze zatrzymaliśmy się na 40 minutowy postój w Çamardi. Gdy zwiedzaliśmy miasteczko zostaliśmy zaproszeni do kaveci na herbatę. Właściciel, pan Murat Akyola, poczęstował nas naprawdę świetna herbatą, co wraz ze specyficznym wyglądem lokalu sprawiło, że naprawdę poczuliśmy klimat prawdziwej tureckiej herbaciarni. Gorąco polecam.
W Nigde złapaliśmy autobus do Newsehir (bilet 2,3$). Tam zrobiliśmy zakupy i ruszyliśmy pieszo do Nar.

Dzień 12.
Rankiem wyruszyliśmy dolina Nar do Sulusaray. Droga wiodła wśród ogrodów. W Sulusaray wywołaliśmy małą sensację sprawiając, że zbiegła się praktycznie cała dzieciarnia z wioski. Z Sulusaray ruszyliśmy drogą pośród winnic w kierunku miejscowości, która później okazała się przemysłową dzielnicą Newsehir. Stamtąd dolmusem za nieco ponad 0,5 $dojechaliśmy do centrum miasta. Na dworcu autobusowym w Newsehir złapaliśmy dolmusa do Göreme (bilet 0,5$). Na dworcu proponowano nam jednodniową wycieczkę po Göreme za jedyne 20$ od osoby.
Göreme powitało nas komercja i zachodnimi turystami. Nocleg na kampingu z basenem i prysznicami kosztował ok. 2,5$ za osobę. My postanowiliśmy zanocować "na dziko". Udało nam się znaleźć miejsce wśród winnic w dolince otoczonej skałami.

Turecka Krowa WysokogórskaDzień 13.
Rano ruszyliśmy do z powrotem do Göreme. Po drodze zwiedziliśmy ruiny kościółka wykutego w skale. Idąc dalej doszliśmy do skalnego wąwozu tak wąskiego, że miejscami trzeba było zdjąć plecaki. Droga wiodła również przez wykute w skałach korytarze skalne. Szlak zaprowadził nas do drogi Göreme - Ürgüp. W Göreme poznaliśmy tureckiego fotografa - polonofila, który zaproponował nam, że oprowadzi nas po wszystkich muzeach (wstęp - 5 $). Wiemy, że sprawiliśmy mu przykrość, ale nie przyjęliśmy zaproszenia. Z Göreme wróciliśmy bardzo wygodnym autobusem do Kayseri (bilet 3$). O 17.00 byliśmy na miejscu. Niestety pociąg do Istambułu mieliśmy o 4.40 rano. Około północy do poczekalni, w której siedzieliśmy wkroczyła grupa ludzi ubranych po cywilnemu i uzbrojonych w broń maszynową. Stwierdzili, że maja ważne sprawy do omówienia i wyprowadzili nas z poczekalni. Musieliśmy czekać na pociąg na zewnątrz dworca.

Dzień 14.
Niestety pociąg nie przyjechał. Od kolejarza dowiedzieliśmy się, ze zepsuła się lokomotywa. Na szczęście po kilku godzinach na stacje wjechał ekspres do Istambułu, którego nie było w rozkładzie jazdy, być może był to ten wcześniejszy pociąg, który nie przyjechał. Dzięki pomocy konduktora znaleźliśmy wolny przedział. Spotkaliśmy konduktora, który mówił trochę po polsku.

Dzień 15.
Na dworcu Haydar Pasza, w azjatyckiej części Istambułu, byliśmy po północy. Pierwszy prom na druga stronę Bosforu odpływał dopiero ok. 7 rano, więc postanowiliśmy poczekać te parę godzin do świtu na przystani. Niestety teren dworca patrolują żołnierze. Twierdząc, że to strefa militarna kazali nam się wynosić. Noc spędziliśmy w parku naprzeciwko jakichś budynków rządowych. Rano wróciliśmy na przystań i za 0,5$ popłynęliśmy do Sultanahmet. Zakwaterowaliśmy się w tym samym hostelu, w którym zamieszkaliśmy po przyjedzie do Istambułu. Właściciel zabrał nas wieczorem do restauracji na herbatę. Później prawie do rana rozmawialiśmy z nim o sytuacji politycznej w Turcji. Szczególnie interesowała nas sytuacja w Kurdystanie.

Dzień 16.
Wyjeżdżamy z Istambułu. Pociąg do Kapitule odjeżdża z dworca Sikreci o 15.00 (bilet 4$). Nam w kasie nie udało się kupić biletów, ale kupiliśmy je u konduktorów w pociągu. W Kapitule byliśmy o 22.35. Nie udało nam się wymienić tureckich lirów na granicy. Chcąc pozbyć się pieniędzy zjedliśmy w knajpce kolację. Doszliśmy do granicy.

Chciałbym podziękować ludziom, z którymi przejechałem tę trasę. Sylwku, Andrzeju, Beato i Ewo dzięki za życzliwość i wszelką pomoc.

ROBERT STRZESZEWSKI

Komentarze

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Wygenerowano w sekund: 0.06
9,670,146 unikalne wizyty